Kornik ostrozębny ma trzy milimetry długości i po trzy zęby na każdej z pokryw tułowia. Mimo niewielkich rozmiarów, potrafi wyrządzić ogromne szkody. Zasiedla drzewa osłabione na skutek suszy, pożarów czy przemysłowych zanieczyszczeń, namnażając się w postępie geometrycznym. Żeruje głównie na sosnach, akurat tych drzew jest najwięcej w Zielonej Górze.
– Przez ostatnie dwa lata w naszym województwie było wyjątkowo sucho. Widać, że lasy są bardzo osłabione. Szczególnie ucierpiały sosny, a to właśnie wśród nich głównie żeruje kornik ostrozębny. Tego chrząszcza trudno zauważyć, bo „zamieszkuje” wysoko w koronach drzew. Inne korniki, jak słynny drukarz, wysypują trocinki, które można zobaczyć na pniach. W przypadku kornika ostrozębnego jedynym objawem choroby sosny jest rudziejące igliwie – tłumaczy Arkadiusz Kapała, nadleśniczy Nadleśnictwa Zielona Góra.
Jesteśmy w lesie za hotelem Grape Town, przy torach kolejowych (okolice al. Wojska Polskiego). Idąc leśną ścieżką, w ulewnym deszczu, nadleśniczy Kapała wskazuje na kolejne drzewa. – Wystarczy spojrzeć w górę i wszystko widać. O, jak rudo! I tu już korona usycha…, i na tamtej sośnie też…
Faktycznie, rudo jest na kilkudziesięciu sosnach.
Ten mały szkodnik swoją niszczycielską działalnością prowadzi do szybkiego zamierania drzew.
– Te sosny usychają. Stają się niebezpieczne. Bardzo łatwo mogą się przewrócić, wystarczy silniejszy podmuch wiatru. O tragedię nietrudno. Stały się siedliskiem kornika. Chrząszcz może przedostać się na kolejne drzewa, które również zniszczy – wylicza zagrożenia A. Kapała.
Czy jest jakiś sposób, żeby powstrzymać kornika i uratować lasy? Jakiś inny sposób niż wycinka drzew?
– Niestety, jedynym rozwiązaniem jest wycięcie chorych drzew. Już teraz widać, że jest ich naprawdę sporo, po wycięciu gałęzie zostaną spalone lub rozdrobnione. Tylko w ten sposób ograniczymy rozprzestrzenianie się kornika ostrozębnego. Dlatego pierwsze wycinki rozpoczną się jeszcze w tym miesiącu, w lesie przy hotelu Grape Town, jeśli to nie pomoże, będziemy zmuszeni ciąć dalej – zapowiada A. Kapała.
Jako jedni z pierwszych dźwięki pił usłyszą więc mieszkańcy ul. Modrzewiowej, ale jak informują leśnicy: wycinka dotknie więcej miejsc w całym mieście…
– Na obszarach, na których zostaną wycięte sosny, zasadzimy nowe drzewa. Zgodnie z przepisami, mamy na to pięć lat, ale posadzimy je szybciej, już w dwa – zapewnia A. Kapała. – Wszędzie, gdzie będzie to możliwe, posadzimy gatunki liściaste.
Wiadomo, że kolejnym zaatakowanym przez kornika ostrozębnego obszarem jest lasek pomiędzy ul. Francuską a ul. Braci Gierymskich. Uważni mieszkańcy pobliskich wieżowców, szczególnie wyższych pięter, zapewne zauważyli ze swoich okien, że z koronami drzew dzieje się coś niepokojącego.
– Kilka drzew zaatakowanych przez kornika zostało już wyciętych – mówi Arkadiusz Orzeszko, kierownik działu utrzymania lasów Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. – Jednak na tym obszarze trzeba ich wyciąć o wiele więcej. Na wycinkę sosen, które rosną na gruntach rekreacyjno-sportowych, a pod taką kategorię zakwalifikowana jest część lasku, potrzebna jest zgoda urzędu marszałkowskiego.
– Miasto skierowało wniosek do pani marszałek. Otrzymaliśmy zgodę na wycinkę 136 sosen zwyczajnych. Prace muszą zakończyć się do końca lutego. Jeśli nie zdążymy, to wycinka będzie kontynuowana w październiku, ze względu na okres lęgowy ptaków – informuje Urszula Podgajna, kierownik Biura Ochrony Środowiska w magistracie.
Obszary leśne w Zielonej Górze są na bieżąco monitorowane przez leśników. Dlaczego więc nie zareagowano wcześniej, już wtedy, gdy pojawiły się pierwsze symptomy obecności szkodnika?
– Cięcia prowadzone były w sposób ciągły. Obecnie nastąpiła intensyfikacja występowania kornika i suchych drzew jest więcej, działania są bardziej widoczne. Niestety tego kornika trudno jest zlokalizować, a jego działalność widać dopiero, kiedy drzewo jest już martwe. Jednym ze sposobów walki z kornikiem jest też spalanie gałęzi zarażonych drzew. Ze względu na ostatnie susze nie mogliśmy tego robić, bo doprowadzilibyśmy do pożarów – tłumaczy nadleśniczy Kapała.
Kornik atakuje wszystkie drzewa, nie patrząc, do kogo one należą. W Zielonej Górze lasami opiekują się cztery instytucje (szczegółowe informacje w ramce). Miasto, ZGM oraz nadleśnictwa są ze sobą w stałym kontakcie i współpracują, aby opanować inwazję kornika ostrozębnego. Będziemy informować naszych Czytelników, jak rozwija się sytuacja.
Kto opiekuje się lasami w Zielonej Górze?
Lasami, które należą do Skarbu Państwa zarządzają Lasy Państwowe. W naszym mieście są to dwa nadleśnictwa: Przytok i Zielona Góra. Odpowiadają za 14 tys. hektarów lasów położonych w granicach Zielonej Góry. Lasami komunalnymi (stanowiącymi własność miasta) zajmuje się Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Nad 560 ha czuwa miejski leśniczy Arkadiusz Orzeszko. Dodatkowo mamy też 226 ha lasów należących do innych właścicieli, zajmuje się nimi Biuro Ochrony Środowiska urzędu miasta.