Podczas oficjalnej prezentacji muralu nie zabrakło salw śmiechu. Tak już w towarzystwie Urszuli Dudziak bywa, że nie sposób pozostać z marsową miną i w kiepskim humorze. Nie da się. Światowej sławy artystka z zielonogórskimi korzeniami po raz pierwszy przy świadkach zobaczyła swój poczwórny portret autorstwa Jakuba Bitki. - To było proste – śmieje się. - Bohaterka jest piękna, inteligentna, seksowna.

Mural zdobi budynek między siedzibą biblioteki Norwida a Streamsoftem, dzięki czemu jest doskonale widoczny, gdy przejeżdżamy al. Wojska Polskiego. - Tylko nie wieszajcie tutaj reklam! - zastrzega Urszula Dudziak.

- Ależ to jest żywa reklama! Reklama naszego miasta! - droczy się Bachus.

Niewątpliwie Urszula Dudziak to gwiazda wielkiego formatu i osoba niezwykła. - Kocham Zieloną Górę, to miasto wyjątkowych ludzi – podkreśla prezydent Janusz Kubicki. - Pani zdecydowanie jest taką osobą.

Gwiazda wieczoru podczas prezentacji muralu sypała anegdotami jak z rękawa. Można było się między innymi dowiedzieć, że na jednym z portretów trzyma nie książkę, a … czekoladę. Produkt był wtedy reglamentowany, a młoda Ula buchnęła tabliczkę siostrze, co zostało uwiecznione na zdjęciu, z którego korzystał grafficiarz. Wyjaśniła również sprawę krótkiej fryzury czy zanuciła fragment kultowej „Papaya Song”.

Fot. Bartosz mirosławski UM
Fot. Bartosz mirosławski UM
Fot. Bartosz mirosławski UM
Fot. Bartosz mirosławski UM